piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 5

                      Rano obudziły mnie cudowne zapachy racuszków. Zobaczyłam, że koło mnie nie ma Liama więc wstałam i poszłam go poszukać. O dziwo znajdował się w kuchni i smażył te przepyszne, małe, "okrągłe" naleśniczki.
-O proszę królewna wstała - powiedział i dopiero teraz zorientowałam się, że stoję tu we wczorajszej sukience i rozmazanym makijażu.
-O jezu.... - powiedzoałam biegnąc do łazienki. Z której gotowa wyszłam po 15 minutach.
-Może się przywitasz ? - spytał Liaś z miną kota ze szreka.
-Oj no jak już nalegasz - podeszłam i pocałowałam go w policzek - Gdzie są dziewczyny ? 
-Śpią jeszcze. - odpowiedział zmuszając mnie tym samym to spojrzenia na swój zegarek w Iphonie który wskazywał 11:20.
-O jezu jak wcześnie.
-No właśnie....
-Nie mogłeś spać ? - spytałam z troską.
-Mogłem, ale około 10 rano KTOŚ zrzucił mnie z łóżka. - 
-O jejku, przepraszam - chciałam go przepraszać, a ten bezczelnie śmiał się ze mnie, że niby ja gadam przez sen o kolorowych kucykach biegających po tęczowym sznurku ? Bzdury opowiada i tyle !
-Zaraz trzeba będzie budzić naszych imprezowiczów. Pomożesz  mi ? - spytał uśmiechając się złowieszczo.
-Oczywiście, tylko poczekaj zjem śniadanie, ubiorę się i pójdę po aparat.
-Oki Toki.
                Szybko zrobiłam to co miałam i przeszliśmy z Liamem do omawiania taktyki. Ustaliliśmy, że najpierw obudzimy cały apartament chłopców za pomocą wiader z wodą i patelni z chochlą, a następnie w jakiś łagodniejszy sposób dziewczyny. Po zorganizowaniu sobie potrzebnego sprzętu udaliśmy się do pokoju chłopców, ja stałam po jednej stronie z patelnią w którą na znak miałam zacząć tłuc jak głupia, a Liam po drugiej stronie z jednym wiadrem wody, koło każdego łóżka takie stało.
-Zaczynamy ? - spytałam powstrzymując się od śmiechu
-Zdecydowanie, śpią już za długo. Raz..... Dwa..... Trzy!
                 Kiedy chłopak skończył odliczać ja zaczęłam walić w mój instrument, a on oblał naszą pierwszą ofiarę, Zayna, który  pośpiesznie próbował "wyjść" z łóżka co zakończyło się upadkiem. Z resztą poszło podobnie, ale najbardziej uśmialiśmy się z Louisa, który zaczął biegać w kółko krzycząc o końcu świata i wielkim cunami. Z dziewczynami było tyle samo ubawu, a może nawet więcej, bo nasza dwójka ulepszyła się o 4 osoby. No muszę przyznać, że dla naszych ofiar nie była to najlepsza pobudka w życiu.
                  Niestety z Liamem nie przewidzieliśmy odwrotnej sytuacji, ani nie zorientowaliśmy się kiedy wszyscy wyszli z kuchni. Jak już tam wrócili to zostaliśmy mile powitani dwoma wiadrami z wodą i kostkami lodu.
-Już nie żyjecie  ! - krzyknęłam zaczynając gonić Lou, który jako ostatni zorientował się, że powinien się ewakułować.Niestety był on na tyle inteligentny żeby złapać mnie zanim ja złapię jego.
-Hahhahahaha Loui puść mnie ! - darłam się na marchewkowicza, który tarmosił moje włosy.
-Haahhahaha nie.
-Hahhahahaha tak !
-Hahahhahaha okej.
-Ej wgl. z czego my się śmiejemy ? -powiedziałam cała mokra siadając na kanapie.
-Hahahahhaha nie ma pojęcia.
-Jezu, ale wy jesteście głupi.- powiedział Harry z jajkiem na głowie.
-Widzę panie inteligentny, że dostało się panu, bo szanowny pan nie raczył uciekać przed szanownym panem Liamem ? - odgryzłam się loczkowi.
-Może......
                 Około godziny później wróciłyśmy  z  a
partamentu chłopców, żeby się spakować, a teraz stoimy na lotnisku. Wszystkim było smutno, ale z dziewczynami byłyśmy bardzo bliskie płaczu, a kiedy zaczęliśmy się żegnać jako pierwsza nie wytrzymałam.
-Dbaj o swoje loczki i  nie zaniedbuj za bardzo Louisa. - powiedziałam mocno przytulając się do Hazzy. Następny był Zayn.
-Pamiętaj żeby zawsze mieć gdzieś schowany, przed tymi dzikusami, zapas lakieru do włosów i żelu.
-Jejku Nialler nie bądź jak ja i nie płacz - powiedziałam do blondyna widząc że ma łzy w oczach - Jedz dużo, żebyś mi tu nie schudł i miej przygotowany zapach żelek na mój powrót.
-Louis moja ty kochana zebro.... Postaraj się nie wysadzić  wszystkiego w powietrze, jedz dużo marchewek i przede wszystkim nie zaniedbuj Harrego. - kiedy skończyłam moją przemowę chłopak popłakał się i mnie przytulił.
-Liam... - tylko tyle zdołałam powiedzieć kiedy chłopak przyciągnął mnie do siebie. Też płakał. Odsunął się i  spojrzwał w moje oczy. Rozumieliśmy się bez słów. Otarł kciukiem łzy z mojej twarzy, jednak to nic nie dało. - Obiecaj, że nie zapomnisz o mnie przez te dwa miesiące.
-Obiecują - powiedział całując mnie w policzek.
              Całą odprawę próbowałyśmy doprowadzić się do normalnego stanu, ale udało nam się dopiero w samolocie. Cam i Emily usnęły od razi niestety ja nigdy nie byłam w stanie spać podczas podróży, więc zajęłam się sobą.
              Lot trwał może godzinę, półtorej. Jak tylko przeszłam z zwaliskami za bramki odprawy zobaczyłam rozglądających się rodziców, więc im pomachałam.
-Jejku Aria kochanie jak ja się za tobą stęskniłam. - powiedziała moja mama mocno mnie przytulając. - Jakaś smutna jesteś, co się stało  ?
-Nic, po prostu musiałam przegnać się z przyjaciółmi.
-Już z dziewczynami znalazłyście sobie przyjaciół ? - spytała lekko zdziwiona
-Nawet piątkę ! Muszę z wami porozmawiać o moim następnym wyjeździ, ale to potem.
-Nie wiarygodne ! Dopiero co przyjechała, a już chce wyjeżdżać ! - zaśmiał się z mój tata.
-Hahahah też was kocham !
            Kiedy tylko postawiłam walizki koło wielkiej szafy w moim pokoju, postanowiłam zmienić jego wygląd. No, bo przecież nie wpuszczę chłopaków jak przyjadą do pomieszczenia, które całe obklejone jest ich plakatami i zdjęciami. Nie mineła dobra godzina od kiedy zaczęłam oczyszczać moje ściany, a zostałam zawołana na kolację. No tak, przecież 23 godzina to dla nas norma.


                                                                ***
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale przed świętami nie miałam czasu, w święta komputera i tak jakoś wyszło :) Mam nadzieję, że się wam spodoba <3333 KOMENTUJCIE !
ps nie mam pojęcia co się stało z tekstem na początku


                                                            pokój Arii

1 komentarz: